Dramatyczna walka o życie 4-letniej Angeliki trwa od minionego wtorku, gdy przejęta złym stanem wnuczki babcia zawiozła ją do szpitala w Olesnie (woj. opolskie). Na początku podejrzewano, że dopadł ją popularny u dzieci rotawirus. Gdy jednak jej stan zaczął się pogarszać, a babcia przypomniała sobie, że cała rodzina w poniedziałek jadła kanie, dziewczynkę przewieziono do warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka.
Tam okazało się, że toksyny muchomora sromotnikowego zniszczyły jej wątrobę i doprowadziły do obrzęku mózgu. Wprowadzone w śpiączkę dziecko zostało z miejsca zakwalifikowane do przeszczepu.
PRZECZYTAJ: Dziewczynka po zatruciu grzybami czeka na przeszczep
Dawca organu znalazł się w niedzielę rano w Szczecinie. Wieczorem umieszczona w specjalnym roztworze i pojemniku izotermicznym wątroba przyjechała karetką do Warszawy. Liczył się czas, bo utrzymywany w temperaturze 0-4 st. Celsjusza organ mógł przebywać w nim maksymalnie 12 godzin.
Około godz. 23 trafił na salę operacyjną razem z uśpioną Angeliką. Dopiero tam z ważącej niemal 1,5 kg wątroby wycięto blisko 400-gramowy płat, by dostosować go rozmiarem do organizmu małego dziecka. Płat wydzielano pod mikroskopem, razem z naczyniami i drogami żółciowymi, po czym delikatnie umieszczono w brzuchu dziewczynki. O godzinie 7.30 w poniedziałek było po wszystkim.
PATRZ TEŻ: Dramat! Czterolatka zjadła muchomora, teraz czeka na przeszczep!
- Mimo swojego ciężkiego stanu dziewczynka dobrze zniosła zabieg - poinformowała rano Joanna Komolka, rzecznik CZD.
Transplantolog dziecięcy Piotr Kaliciński (57 l.) dodał, że stan dziecka wciąż jest bardzo ciężki, ale stabilny, a wszystko odbyło się bez żadnych niespodziewanych komplikacji.
- Teraz dziewczynka musi się wybudzić, muszą podjąć czynność narządy, które nie funkcjonowały. Będzie trwało to kilka dni, a nawet kilka tygodni. Wracamy do intensywnej terapii i do dializy - kontynuował chirurg.
Specjaliści są dobrej myśli. Jeśli wątroba podejmie działanie, powinny wrócić też funkcje nerek, układu ośrodkowego i nerwowego. Gdy tylko przeszczep się przyjmie, dziewczynka będzie miała szanse na normalne funkcjonowanie. Do końca życia będzie jednak skazana na leki zapobiegające odrzuceniu nowej wątroby.
Prof. Piotr Kaliciński (57 l.):
Dziecko było cały czas leczone w Klinice Intensywnej Terapii. Prosto stamtąd pojechało na blok operacyjny. Udział w operacji wziął zespół kilkunastu specjalistów. Teraz dziewczynka musi się wybudzić, swoje czynności muszą podjąć narządy, które nie funkcjonowały. Będzie trwało to kilka dni, a może nawet tygodni. Wracamy do intensywnej terapii, do dializy, do wszystkich procedur, które były przed przeszczepieniem. Jesteśmy dobrej myśli, bo jeśli wątroba podejmie swoje funkcje, powinny wrócić również funkcje nerek, układu ośrodkowego i nerwowego. Przez cały czas mamy pod kontrolą to, co dzieje się w głowie pacjentki.