Powracając ze służby dyżurny komendy w Zielonej Górze zauważył pędzący zygzakiem samochód. Postanowił go zatrzymać. Wtedy auto przyśpieszyło, tyle, że zamiast śmigać prosto zatoczyło się i zjechało na pobocze. Tutaj zaryło kołami w bagnistej brei. I wtedy podeszli do niego policjanci. Jakież było ich zdziwienie, kiedy okazało się, że co prawda w renault siedzi osób sześć, ale miejsce kierowcy jest puste. Za to na przednim siedzeniu pasażera gnieździły się aż dwie osoby. Obu obywateli Ukrainy poproszono, aby łaskawie dmuchnęli w alkomat. I wówczas okazało się, że 26-latek ma wydychanym powietrzu 2,0 promila alkoholu, a jego 30 - letni kolega aż 2,5 promila.
Co ciekawe, podczas zatrzymania jeden wskazywał na drugiego, iż to ten drugi kierował autem. Na dodatek obaj nie mieli praw jazdy, a auto dowodu rejestracyjnego i badań technicznych. Obaj Ukraińcy wylądowali w policyjnej izbie zatrzymań. Po wytrzeźwieniu wyjaśnią, który ostatecznie kierował, choć mundurowi sądząc po miejscach jakie zajmowali na przednim siedzeniu pasażera mają już pewne przypuszczenia.
Zobacz: Po skandalu pijany komendant... UCIEKŁ na zwolnienie