Front kamienicy z 1900 r. znajduje się przy ul. Lubartowskiej, dłuższa część budynku wybudowanego na planie litery L ciągnie się przez kilkadziesiąt metrów ul. Nowy Plac Targowy. To właśnie tam doszło do katastrofy. Był czwartek, kilka minut po godz. 14. Pan Tomasz robił herbatę w kuchni. Nagle zauważył, że napar drga w szklance. Później poczuł, jak trzęsą się ściany. Przeszedł do pokoju, kiedy spadł na niego strop z częścią dachu. Oszołomiony i cały w pyle trwał chwilę bez ruchu, ciesząc się, że nic mu nie jest.
- Nagle wszystko pode mną runęło - opowiada przyznając, że wszystko trwało na tyle długo, że mógł pomodlić się o życie i liczyć zawalające się piętra. - Czułem, jak poszczególne poziomy zaczynają trzeszczeć i zapadają się w dół - dodaje. Na parterze nie mógł się ruszyć. Pozostałości ścian, podłóg, mebli przywaliły mu nogi i ręce. Zaczął wzywać ratunku. Na miejscu katastrofy szybko pojawiły się wszystkie służby ratunkowe, a ratownicy, nie bacząc na niebezpieczeństwo, ruszyli na pomoc. Później dołączyły posiłki ze specjalistycznych jednostek z Warszawy i Łodzi. Przed godz. 17 Tomasz Rzeźnik był już w szpitalu.
- Jestem poobijany. Doszło do złamania oczodołu i kontuzji kręgów szyjnych. Ale to wszystko nic - mówi "Super Expressowi". Bardziej boli go to, że z nieistniejącego już mieszkania ma jedynie klucze. Reszta przepadła.
Na szczęście nikogo więcej w kamienicy nie było. Specjaliści orzekli, że należy wyburzyć budynek, usuwanie gruzu trwało całą noc. Mieszkającym tam ludziom, łącznie 39 osobom, zostały tylko ubrania, które mieli na sobie.
Niewykluczone, że trzeba będzie wyburzyć sąsiadujące z zawalonym budynkiem segmenty. Pierwsze ustalenia wskazują, że kamienica administrowana przez miasto była w złym stanie technicznym.
Zobacz: Opoczno. Są wyniki SEKCJI ZWŁOK 3-miesięcznej Patrycji