Zawstydził zdrowych

2007-10-21 23:53

Od kilkunastu lat nie może się samodzielnie poruszać, ale nie przeszkodziło mu to we wzięciu udziału we wczorajszych wyborach. Sparaliżowany Janusz Świtaj (32 l.) z Jastrzębia Zdroju postawił "X" przy nazwiskach swoich kandydatów trzymanym w ustach długopisem. - Wybory to obowiązek każdego - przekonywał potem z uśmiechem na twarzy.

Udział w głosowaniu to dla Janusza Świtaja prawdziwa wyprawa. Najpierw zjazd windą. Osobową, ciasną jak diabli, bo towarowa jest akurat w remoncie. Janusz ledwo się w niej mieści. Potem przenoszenie do karetki i podłączenie respiratora. Wreszcie jazda do lokalu wyborczego...

Niżej, bardziej w lewo...

Sanitariusze z Januszem na noszach wchodzą do budynku. Pan Henryk (63 l.), ojciec, podaje mu do ust długopis. Nad głową sparaliżowanego syna trzyma kartę wyborczą.

- Bardziej w lewo. Niżej - kieruje ojcowską ręką Janusz Świtaj.

W końcu dwa ruchy głową i znak "X" pojawia się we właściwej kratce. Potem kolejna karta do głosowania i wszystko się powtarza. Kiedy obie karty lądują w urnie, na twarzy Janusza Świtaja pojawia się uśmiech.

- Nie powinniśmy się zastanawiać nad tym, czy iść do urn, ale nad tym, kogo wybrać - mówi już po głosowaniu pan Janusz. - Wybory to obywatelski obowiązek, a rezygnacja z głosowania jest naganna. Oddałem swój głos na człowieka, któremu nie są obce problemy niepełnosprawnych - zdradza.

To już trzecie wybory w życiu pana Janusza od czasu, gdy cztery lata temu otrzymał dowód osobisty. - Koniecznie chciałem iść do urny. Mój znajomy "szaman" od pogody znowu mnie posłuchał. Jeszcze w sobotę było zimno i lało, a dziś zażyłem przy okazji kąpieli słonecznej - uśmiecha się sparaliżowany mężczyzna.

Janusz Świtaj już miesiąc temu poprosił władze Jastrzębia Zdroju, by umożliwiły mu wzięcie udziału w głosowaniu. - Chciałem zawstydzić zdrowych, którzy często mają kilka kroków do lokali wyborczych, ale wolą zostać w domu. Chciałem też pokazać innym niepełnosprawnym, że mają pełnię praw i nie muszą zamykać się w swoich czterech ścianach - wylicza Janusz Świtaj.

Następne na wózku

Na kolejne wybory pan Janusz ma zamiar pojechać już sam. - Czekam na odbiór specjalnego wózka, dzięki któremu nie będę musiał być wożony karetką - zdradza. - To wózek przeznaczony dla mnie, ale należący do tych, którzy wpłacili na jego zakup pieniądze. Już zadecydowałem, że gdy odejdę z tego świata, rodzice przekażą go innemu potrzebującemu - podkreśla Janusz Świtaj.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki