"Zorganizowana grupa funkcjonariuszy publicznych, tj. agentów ABW, CBA, prokuratorów i sędziów bierze udział w z góry zaplanowanym działaniu przeciwko wyborom na urząd prezydenta RP – dyskredytując za pomocą przestępstw, osoby z otoczenia tragicznie zmarłego prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i kandydata na prezydenta RP Jarosława Kaczyńskiego" - takie pismo, cytowane przez "Rzeczpospolitą", wysłał latem 2010 r. do prokuratora generalnego radca prawny Tomasz Tuczapski.
W listopadzie 2009 roku Tuczapski został zatrzymany przez ABW pod zarzutem wyprowadzenia 12 mln zł z Południowo-Zachodniej SKOK we Wrocławiu. Jak twierdzi, kilka tygodni przed zatrzymaniem został wezwany na przesłuchanie.
- Usłyszałem, że jeżeli zeznam coś na Marcina Dubienieckiego i Roberta Drabę (minister w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego - red.), z którymi współpracowałem, moja sytuacja diametralnie się zmieni - opowiada "Rz" Tuczapski.
Patrz też: Dubieniecki nie będzie adwokatem? Prawnicza kariera męża Marty Kaczyńskiej wisi na włosku
Na trzy miesięce przed zatrzymaniem odwiedzili Tuczapskiego funkcjonariusze wrocławskiej ABW. Również wypytywali o Marcina Dubienieckiego. Radca twierdzi, że ma nagraną rozmowę z fukncjonariuszem ABW, który namawia go do złamania tajemnicy adwokackiej.
9 listopada 2009 roku ABW wyniosła z kancelarii Tuczapskiego dokumentację prowadzonych przez niego spraw, w tym pisma od Dubienieckiego i akta sprawy jednego z klientów zięcia prezydenta, a także dokumenty dotyczące polityków PiS, z którymi Tuczapski współpracował.