Tomczak to warszawski biznesmen działający w branży budowlanej oraz kosmetologicznej. Jest właścicielem apartamentu na Mokotowie, gdzie przebywał Kamil Durczok. Dlaczego mężczyzna wezwał do mieszkania policję?
- Miałem dość tego, że z mojego mieszkania zrobiono burdel. Ponadto kobieta, której wynajmowałem apartament, zalegała z czynszem. To dlatego zdecydowałem się ją wyrzucić - mówi nam biznesmen, opowiadając swoją wersję wydarzeń z 16 stycznia tego roku. - Kiedy stałem pod drzwiami mieszkania na klatce schodowej, wybiegł z niego mężczyzna w kapturze. Nie wiedziałem, kto to jest i zaczęliśmy się szarpać. Ściągnąłem mu kaptur i wtedy okazało się, że jest to Kamil Durczok. Puściłem go. Piętro niżej spisali go policjanci - opowiada.
Czytaj: Durczok w SZPITALU: Lekarze odcięli go od świata NOWE FAKTY
Tomczak relacjonuje, że po krótkiej rozmowie policjanci wyszli. Kiedy mężczyzna wszedł do sypialni, znalazł w niej gadżety erotyczne, filmy pornograficzne, dokumenty należące do Kamila Durczoka oraz resztki białego proszku, który później okazał się kokainą i amfetaminą. Wtedy prawy biznesmen postanowił zawiadomić..."Wprost". Dopiero po jakimś czasie powtórnie zadzwonił po policję.
Zbigniew Tomczak przekonuje, że wersja tygodnika "Wprost" jest bliska prawdy, a on sam nie miał na celu zemsty na Durczoku. - Nigdy się nie poznaliśmy. Szczegóły tej sprawy są w moich zeznaniach - podsumowuje biznesmen.
Sprawdź: Afera Durczoka. Kokaina i amfetamina w mieszkaniu. Policja nie wyklucza SZANTAŻU
Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail