To miały być zwykłe loty szkoleniowe. Z podradomskiego lotniska w Piastowie wystartowały w środę rano dwie małe cessny. W obu znajdowali się instruktorzy z uczniami. Nagle około południa maszyny zderzyły się nad wsią Wsola (woj. mazowieckie).
Jak do tego doszło? - Trwa ustalanie szczegółów wypadku - mówi Alicja Śledziona z radomskiej policji.
Według świadka zdarzenia, do którego dotarli dziennikarze rmf24, samoloty otarły się o siebie, przelatując zbyt blisko... - Jeden samolot zawadził o ogon drugiego, potem maszyny zaczęły spadać - opisuje wypadek mężczyzna.
Wiadomo wtedy było już, że tragedia jest nieunikniona. Jeden z samolotów wpadł do zbiornika wodnego w miejscowości Wsola.
- Awionetka ugrzęzła w szuwarach. Nie zatonęła, bo woda ma tam metr głębokości - relacjonuje rzecznik straży pożarnej w Radomiu Konrad Neska.
Strażacy rozpoczęli wyścig o życie lotników. Aby dostać się do samolotu, musieli dopłynąć do niego łódką. Potem nurkowali, by wyciągnąć ofiary wypadku... Niestety, okazało się, że dwóch młodych mężczyzn nie przeżyło katastrofy.
Drugi samolot wylądował awaryjnie pomiędzy Jedlińskiem a Wolą Gutowską. Okoliczni mieszkańcy z przerażeniem patrzyli, jak uderza o ziemię.
- Do chwili zetknięcia z ziemią wydawało się, że uda mu się nie rozbić, ale jak walnął w zboże, to przekoziołkował - opisuje mieszkający w pobliżu Stanisław Wójtowicz.
Jakimś cudem obaj lecący cessną mężczyźni wyszli z tego niemal bez szwanku. Jeden ma 19 lat, drugi 26.
- Wysiedli z awionetki o własnych siłach i zostali przewiezieni do szpitala - mówi rzecznik radomskiej straży.
Sprawą katastrofy zajęła się już Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail