Premier Donald Tusk zdradził, że sygnały o próbie handlu i upublicznienia drastycznych zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej otrzymał już kilka dni temu. Reakcją rządu i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego była próba usunięcia fotografii, które pojawiły się na rosyjskich portalach.
- Sygnały o tym, że jacyś podli ludzie usiłują handlować czy szokować tymi zdjęciami, docierały wiele dni temu. Niektóre państwa podjęły decyzje blokujące czy eliminujące z sieci te zdjęcia - cytuje premiera GAZETA.PL - Jednak w większości państw możliwość blokowania internetu czy eliminowania nawet najbardziej szokujących materiałów jest ograniczona. Internet ma też swoją ohydną stronę i wiemy o tym.
Zdaniem premiera publikacja zdjęć nie jest prowokacją ani próba łamania prawa - to bardziej kwestia etyki!
- Podejrzewam, że nie ma tam (mowa o rosyjskim prosektorium) zakazu robienia zdjęć i pewnie nie ma zakazu upowszechniania takich zdjęć. Widocznie nikt nie pomyślał, że może to komuś przyjść do głowy. Źli ludzie są wszędzie - podsumował Tusk.
Polska oczekuje od Rosji przeprowadzenia śledztwa w sprawie wycieku zdjęć. Tusk wspomniał także, że chętnie pozna motywy, którymi kierowali się "podli ludzie" upubliczniający zdjęcia. Zdaniem premiera mogą to być niskie pobudki, ale niekoniecznie chęć prowokacji.