Pani Grażyna po rocznym urlopie wróciła do pracy. W pokoju nauczycielskim zobaczyła krzyż, jak twierdzi nigdy tam nie wisiał. Krzyż pojawił się tam ze względu na wizytę biskupa w szkole. Pani Grażyna tłumaczy, że inicjatywa powieszenia krzyża w tym miejscu należała wyłącznie do biskupa. Mnie to przeszkadzało - dodaje matematyczka.
Nauczycielka nie ukrywa, że nie jest katoliczką. W związku z tym postanowiła sama zdjąć znak religijny. - W czasie okienka między lekcjami weszłam na krzesło, zdjęłam krzyż i położyłam go na półce - mówi. Początkowo nikt nie zwracał na to uwagi, głośno zrobiło się kilka tygodni później.
Zobacz też: Żydzi obchodzą Purim. Religia nakazuje im upić się tego dnia
Zebranie rady pedagogicznej
- Zebranie odbyło się w obecności 50 osób i miało charakter piętnowania mnie. Nazywano mój czyn kradzieżą, grożono policją i kuratorium, sugerowano, że kradnę w szkole jeszcze jakieś inne rzeczy. Proponowano mi zwolnienie się z pracy - komentuje całe zajście poszkodowana, cytowana przez wprost.pl. Dyrekcja Zespołu Szkół Sportowych odmówiła jakiegokolwie komentarza w tej sprawie.
- Najważniejsze dla mnie jest to, aby sąd uznał, że takie działania, jakie były podejmowane wobec mnie, są niewłaściwe i nie powinny mieć miejsca w demokratycznym państwie prawa - mówi pani Grażyna.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail