Tomasz i Urszula G. mieszkali w niewielkiej miejscowości pod Zduńską Wolą. Byli małżeństwem kilkanaście lat. Niedawno wybudowali nowy dom. Ona prowadziła salon fryzjerski. Często wykonywała swoje usługi w domach klientów. On dla chleba pracował w Holandii, w gospodarstwie rolnym.
Zżerała go zazdrość
Jak twierdzą znajomi rodziny, Tomasz od pewnego czasu zrobił się bardzo zazdrosny. Miał pretensje do żony, że strzyże klientów w ich domach. Podejrzewał ją o romans. Urządzał awantury... To właśnie na tym tle doszło najprawdopodobniej do tej zbrodni.
Bił rurką z metalu
W poniedziałek rano Tomasz G. pokłócił się z żoną po raz kolejny. Tym razem jednak nie skończyło się na słowach. Nagle złapał za metalową rurkę i uderzył kobietę w głowę. Ta upadła bez czucia... Gdy mąż zorientował się, że żona nie żyje, wsiadł w samochód i pojechał w pobliże torów kolejowych. Tam wypił kilka piw, a następnie rzucił się pod przejeżdżający pociąg. Zginął na miejscu.
- Policjanci kilkukrotnie próbowali powiadomić rodzinę o śmierci mężczyzny. Kiedy nikt nie otwierał drzwi, a żona samobójcy nie odbierała telefonów, pojechali do szkoły po najstarszego, 17-letniego syna. To on otworzył mieszkanie swoimi kluczami - opowiada Jacek Kozłowski (44 l.) z komendy policji w Zduńskiej Woli.
Makabryczne odkrycie
W środku funkcjonariusze dokonali makabrycznego odkrycia. Na posadzce w kałuży krwi leżały zwłoki Urszuli G.
Dzieci małżonków (mają 17 i 13 lat) zostały objęte pomocą psychologów. Specjaliści pomogą im przeżyć traumę, jaka ich dotknęła. Najprawdopodobniej także dzieci będą musiały zamieszkać wkrótce u rodziny zastępczej.