6 stycznia na krakowskim Kazimierzu świętował urodziny żony. Agnieszka wyszła z imprezy wcześniej, bo w domu został ich dwuletni synek, a ona sama była w drugiej ciąży. Piotr miał zabawiać gości i wrócić. Nie wrócił. Kilka dni temu jego ciało wyłowiono z Wisły. Udziału w tragedii osób trzecich nie stwierdzono.
- Życie Piotra było piękne i dobre. Wszyscy tu zebrani jechaliśmy z nim w jednym wagonie. Musimy żyć tak, że kiedy z niego wysiądziemy, zostanie po nas puste miejsce i żal. Tak jak po Piotrze - mówił na pogrzebie ks. Paweł Wróbel, który kilka lat wcześniej błogosławił małżeństwo Piotra i Agnieszki.
Agnieszka sama niosła urnę z prochami męża. Przed złożeniem jej do grobu, ucałowała ją, jakby nie chciała wypuścić męża z ramion.
Zobacz także: Jasnowidz Jackowski o sprawie Piotra Kijanki. Jak doszło do jego śmierci?