Andrzej S. podjechał pod dom około godz. 6.20. Cicho otworzył drzwi, aby nie budzić rodziny. Wszedł do środka, a po chwili natknął się na powieszone ciało żony. Dzieci: 4-letnia Nadia, 9-letnia Aleksandra i 12-letni Kamil leżały w łóżkach. Nie dawały znaku życia, a na ich ciałach nie było śladów żadnych obrażeń. Przerażony ojciec natychmiast wezwał pogotowie ratunkowe i policję.
Jako pierwsze na miejsce dotarły dwa zastępy z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Skawinie. - Strażacy-ratownicy próbowali reanimować dzieci i matkę, ale bez rezultatu. Nieco później lekarz stwierdził zgon czterech osób.
Początkowo, w przypadku dzieci podejrzewano zaczadzenie, jednak strażacy wykluczyli tę wersję. Zrobili pomiar tlenku węgla i urządzenie niczego nie wykazało. Według nieoficjalnych informacji biegły lekarz wstępnie stwierdził, że dzieci zostały uduszone. Dokładną przyczynę ich śmierci wykaże sekcja zwłok. W domu pojawiła się ekipa policyjna, technicy zbierają ślady. Śledztwo prowadzone jest pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Wieliczce.
Najprawdopodobniej doszło do tzw. samobójstwa rozszerzonego - matka zabiła dzieci, a następnie targnęła się na swoje życie.
Mieszkańcy Zelczyny są w szoku. To spora wioska, dom rodziny S. stoi na jej krańcu, między szkołą a stacją paliw. Budynek jest jeszcze niewykończony na zewnątrz, brakuje tynków. Andrzej S. pracował, a dodatkowo prowadził własną firmę zajmującą się usługami elektrotechnicznymi.
- To była bardzo porządna rodzina. Rodzice spokojni, życzliwi. Bardzo dobrze wychowywali dzieci. Nie było u nich żadnych awantur. Nie mamy pojęcia, co się stało w tym domu. Pewne jest tylko, że to wielka tragedia - mówią ludzie.
Andrzej S. jest pod opieką psychologów. Nie został jeszcze przesłuchany.
ZOBACZ TAKŻE: Potworna zbrodnia w Poznaniu. Zarżnął żonę z seksualnej nienawiści