Było sobotnie popołudnie, dzień imienin Janusza. Poseł postanowił uczcić swoje święto w gronie najbliższych znajomych. Zaprosił ich do eleganckiej restauracji w centrum stolicy. Towarzystwo, wśród nich m.in. wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński (57 l.), bawiło się bardzo kulturalnie. Dla Janusza Zemkego był to niewątpliwie uroczy wieczór. Pito czerwone wino. Poseł też sobie pozwolił na kilka toastów. Zauważyliśmy, że wypił co najmniej dwie lampki czerwonego wina. Po około dwóch godzinach goście podziękowali gospodarzowi. Janusz Zemke postanowił wrócić do siebie tak jak przyjechał, czyli własnym chevroletem. - Taka bezmyślność mogła wiele kosztować - ocenia insp. Wojciech Pasieczny z Komendy Stołecznej Policji. - Oczywiście alkohol różnie działa na różne osoby. Zależy jaki alkohol, w jakim czasie wypijany, ile czasu minęło od ostatniego kieliszka do kierowania pojazdem. Ale zasada jest jedna. Nie wolno jeździć po spożyciu nawet symbolicznej ilości alkoholu - mówi Pasieczny.
W dniu imienin posła policja drogowa zatrzymała na ulicach Warszawy 16 nietrzeźwych kierowców. - To niemało. 16 nietrzeźwych kierowców to potencjalnie 16 ofiar - ocenia Pasieczny. Rekordzista miał ok. 2,4 promila. Poseł po kilku lampkach czerwonego wina zapewne nie miał tak "męskiego wyniku". Ale człowiek mający powyżej 0,2 promila alkoholu we krwi jest już dla innych uczestników ruchu śmiertelnym zagrożeniem. Nawet u najlepszego kierowcy pojawia się skłonność do ryzykownych zachowań, osłabienie koordynacji ruchów, gorsze widzenie. Poseł miał szczęście, że udało mu się dojechać do domu. Nie zrobił krzywdy ani sobie, ani nikomu. Chcieliśmy zapytać go, czy często tak ryzykuje i czy nie jest mu wstyd, że siada za kierownicą po kieliszku. Niestety, nazajutrz po swoich imieninach Janusz Zemke nie odbierał telefonu.