Dariusz Sz. był znany ze swojego zamiłowania nie tylko do strzelania z broni śrutowej, ale też do wszelkich militariów. Uwielbiał surwiwalowe wyprawy. Twierdził, że jest w stanie przeżyć w każdych warunkach. Niestety...
W nocy z soboty na niedzielę wybrał się nad jezioro na olsztyńską Skandę. Kiedy zaczęło świtać, znudziło go ognisko ze znajomymi. Chwycił więc swoją strzelbę i ruszył nad wodę. Kilkanaście metrów od brzegu wypatrzył dzikie kaczki. W mglistej szarówce był to cel godny strzelca wyborowego. Z namaszczeniem załadował śrutem broń. Wymierzył, wstrzymał oddech. Czekał, aż płynąca po jeziorze kaczka znajdzie się na celowniku. Wtedy pociągnął za spust Chybił. Zirytowany strzelec postanowił dostać się bliżej celu. Zdjął swoje wojskowe buty i surwiwalowe spodnie. Trzymając karabin wysoko nad głową, w samych majtkach wszedł do jeziora.
Przeczytaj też: Kajakarz utonął w jeziorze Dąbie. Wiatr zdmuchnął go do wody
Usadowiony po pas w wodzie zaczął prawdziwą rzeź. Kaczka za kaczką robiły tylko fikołki po kolejnych strzałach. Kiedy Dariusz Sz. zakończył kanonadę, postanowił zabrać trofea. Popłynął po trafione ptaki. Już miał jedną w dłoniach, kiedy dosięgła go zemsta ustrzelonych kaczek. Zimna woda wywołała skurcze mięśni. Snajper nie był w stanie wrócić do brzegu. Tonącego Dariusza Sz. zobaczyli jego przyjaciele. Próbowali go ratować, ale ten zniknął pod wodą. Znaleźli go dopiero wezwani na miejsce ratownicy. Mogli tylko wyciągnąć z wody martwe ciało topielca i zastrzelone przez niego kaczki.