I tym ucieszył nie tylko rodaków, ale uleczył premiera Tuska, któremu... "kamień spadł z serca". Więc jasne jest, że najlepiej usuwa kamienie - Kaczyński.
A nie było to leczenie łatwe. Bo i ustawę, premier lis nad lisy, tak napisał, by prezydenta z lekka podgryźć, choć nie zadusić. Ilość i pozycję jego ludzi z NBP w Bankowym Funduszu Gwarancyjnym osłabić. Ale prezydent w sprawie głównej wzniósł się ponad podziały i dla świętego spokoju Polaków nowe gwarancje podpisał. Ale za te pozostałe, szantażowe zapisy cichym Tuska będzie ścigał lotem w Trybunale Konstytucyjnym.
Ale na dziś pomiędzy nimi - jak między Rejentem i Cześnikiem z "Zemsty" - zgoda. A Bóg wtedy rękę poda - kończy komedię mądry Aleksander Fredro.