Mendes od dłuższego czasu darł z Giglim koty. Szef klubu chciał go sprzedać. Portugalczyk godził się na transfer, ale pod warunkiem, że zostanie oddany do zespołu startującego w Champions League. Tymczasem prezes wolał oferty AS Monaco i Evertonu, które w Lidze Mistrzów w tym roku nie występują.. Na tym tle doszło do głośnego zatargu. Gigli zwrócił się o pomoc do prawników i ci ustalili, że szef Juventusu nie musi respektować opinii Portugalczyka.
Potraktowany jak przedmiot Tiago wypatrzył chwilę, gdy prezes udał się do toalety i tak skutecznie uszkodził zamek w drzwiach, że Gigli został tam uwięziony. Najpierw tłukł w drzwi, potem krzyczał przez okienko, które było zbyt małe, by się przez nie przecisnąć.
Upłynęła godzina z okładem nim do toalety wszedł Alessandro del Piero. Kiedy dowiedział się, co spotkało prezesa, zabrał się za wyłamywanie drzwi. Gigli głośno protestował, by cenny napastnik nie zmęczył się przed meczem z Fiorentiną, ale ostatecznie zapora runęła i boss Juventusu odzyskał wolność.
Ani przez moment nie miał wątpliwości, kto go tak urządził, a Tiago Mendes nie próbował zaprzeczać. Giovanni Cobolli Gigli zażądał, by piłkarza natychmiast usunięto z drużyny. Przeciwstawił się temu jednak trener Claudio Ranieri, który stwierdził, że "Tiago jest mu potrzebny, dopóki nie dostanie piłkarza równej wartości na jego miejsce".
No i teraz w Turynie trwają poszukiwania klubu dla Mendesa i nowego pomocnika dla Juventusu. Stolica Piemontu ma przy tym niezły ubaw z prezesa, który o swojej krzywdzie opowiedział telewizji Sky Italia.