Rafał B., Karolina C. i Bartosz N. od wielu lat walczą z groźnymi przestępcami. Dlatego przed sądem występowali w kominiarkach, mających ukryć ich twarze. Z ich zeznań wyłonił się przerażający obraz ostatnich chwil życia Ewy. Wszystko to miał im opowiedzieć oskarżony o jej zamordowanie Adam Z.
Relacja wyglądała tak: pijana, wracająca z imprezy firmowej para znajomych zawędrowała w okolice mostu Rocha. Adam prowadził Ewę, która zaczęła mu się wyrywać. Wreszcie uciekła w kierunku barierki na skarpie. Gdy mężczyzna do niej podbiegł, Ewa wyrwała się znowu i stoczyła się nad rzekę. - Adam nie zszedł tą samą drogą, tylko poszukał łagodniejszej drogi, żeby zejść - opowiada Rafał B.
Na dole miał znaleźć nieprzytomną Ewę i wpadł w panikę. - Chwycił ją za ręce, odwrócił i zaczął ciągnąć w stronę rzeki. Stwierdził nawet, że zdziwił się, jaka była ciężka. Położył ją przednią częścią ciała w wodzie, a następnie przesuwał tak, by cała znalazła się w wodzie i pchnął, by płynęła z nurtem rzeki - zeznał śledczy.
Wszystko to policjanci zapisali w służbowych notatkach, bo ich rozmowa z Adamem Z. nie była protokołowana.
I na tym polega problem oskarżenia. Policjanci upierają się, że tak właśnie było. - Uwierzyłem w jego relację. To był prawdziwy, plastyczny opis tego, co się naprawdę wydarzyło. Można to było sobie wszystko wyobrazić - zeznał Rafał B.
Jednak sam Adam Z. twierdzi, że jest niewinny i wycofał swoje zeznania. Od początku przekonuje, że policjanci zmusili go do tych słów. Oskarżył ich nawet o znęcanie się.
Zaginięcie Ewy Tylman w listopadzie 2015 roku wstrząsnęło całym krajem. Dopiero po ponad sześciu miesiącach jej zwłoki wyłowiono z Warty. Kolejna rozprawa już w lutym.
ZOBACZ: Ewa Tylman śmiała się z Adama Z., że jest gejem?! Szokująca teoria kryminologa