Dla Moniki i Kornela W. ze Zgierza (woj. łódzkie) rachunek ekonomiczny był prosty. Mając dwójkę dzieci (6 i 8 lat), uznali, że nie stać ich na trzeciego potomka. Ale zamiast oddać dziecko do adopcji, postanowili wcielić w życie makabryczny plan.
W Internecie wyszukali ogłoszenia oferujące sprzedaż tabletek wczesnoporonnych. Kiedy nadeszła paczka, kobieta wzięła środki, licząc, że dzidziuś przyjdzie na świat martwy. Była wtedy w siódmym miesiącu ciąży. Ale chłopczyk urodził się żywy.
>>> Ociec wyrzucił dziecko przez okno <<<
Monika W. wpadła w panikę. Zadzwoniła do swojego męża, którego nie było w domu przy porodzie.
- On żyje! Co mam robić? - pytała przerażona.
- Nic nie rób. Nie wzywaj pogotowia. Zaraz przyjadę, to coś wymyślę - odparł Kornel W.
Kiedy pojawił się w domu, razem z żoną zapakowali płaczące, domagające się matczynej piersi dzieciątko w torbę foliową i zanieśli na śmietnik obok domu. Chwilę później Kornel W. zabrał dziecko, wywiózł do lasu i tam zakopał.
Dwa dni po porodzie Monika W. źle się poczuła. Pojechała do lekarza. Ten odkrył, że kobieta rodziła i zawiadomił policję. Małżonkowie zostali zatrzymani i trafili przed sąd. Za zabójstwo grozi im dożywocie.