Swój pospiech przypłacił życiem. Zapadała już noc, a do domu była jeszcze daleka droga. Marcin M. przycisnął więc pedał gazu w swoim oplu. Przez pierwsze kilometry szczęście mu sprzyjało. Kierowca miał coraz większą nadzieję, że zdąży, zanim jego synek pójdzie spać. Wystarczył jednak jeden nieuważny manewr przy kolejnym wyprzedzaniu i stało się najgorsze...
Opel najpierw uderzył w tył ciężarowego iveco. Samochód zjechał na lewy pas ruchu... prosto pod tira. Impet uderzenia był tak silny, że opel jak piłka odbił się od ciężarówki i wylądował na przydrożnym drzewie... Strażacy z trudem wycięli z metalowej trumny ciało Marcina M.