Ta tragedia rozegrała się na drodze pod Szczytnem (woj. warmińsko-mazurskie). Pan Sławomir miał jechał raptem kilometr od swojego domu, kiedy nagle zobaczył, że zza zakrętu wpada osobowe auto. Kierująca nim kobieta straciła nad nim panowanie i zniosło ją na przeciwległy pas. Prosto pod tira. Pan Sławomir zadziałał instynktownie. Jego zmiennik Krzysztof Seliga (34 l.) opowiada: - Sławek odbił w prawo, żeby nie zmasakrować. Wypadliśmy z drogi. Ja wylądowałem 20 metrów w głębi lasu. Gdy wstałem, zobaczyłem, że on zakrwawiony zwisa z kabiny.
Kierowca zginął, ale tym samym ocalił jadące autem kobiety. Obie leżą w szpitalu i wiedzą, że to właśnie jemu zawdzięczają życie. - To my powinnyśmy zginąć, a nie on - mówi przez łzy pani Anna W. (33 l.). Ona prowadziła osobówkę. - Cały czas mam to przed oczami. Nie mogę, to straszne - dodaje Sylwia K. (19 l.).