Darek bardzo kochał swojego dziadka i gdy tylko mógł, odwiedzał jego grób, by uczcić jego pamięć. Niestety, we Wszystkich Świętych praca zatrzymała go do późna. Gdy wrócił do domu, było już ciemno. Mimo to zdecydował się odwiedzić mogiłę.
- Szedł wolno wiejską drogą i rozmawiał przez telefon - opowiada Stanisław Tchórzewski (56 l.), ojciec Dariusza. - Wtedy od tyłu wpadł na niego Sebastian N. (22 l.). Pędził swoim fordem jak oszalały. Uderzenie było tak mocne, że głowa mojego syna pogięła mu dach. Miał urwaną rękę, w której trzymał telefon - dodaje zrozpaczony ojciec.
Sebastian N. tłumaczył się, że jechał trochę ponad 60 km na godzinę. Ale kłamał. Pirat musiał jechać dobrze ponad setkę. - Nie mogę się pogodzić ze śmiercią Darka. Nigdy nie wybaczę mordercy, że pozbawił mnie najukochańszej osoby. Prowadził firmę transportową. Sam w niej tyrał. Jeździł po całej Europie. W domu pojawiał się, tylko kiedy miał przerwy w kursach - rozpacza Stanisław Tchórzewski. Kierowca pirat miał w wydychanym powietrzu 1,2 promila alkoholu. Został zatrzymany. - Wiedziałem, że on w końcu kogoś zabije - mówi sąsiad sprawcy. Ciągle szalał samochodami po wiosce. Wszyscy wiedzieli, że wsiada po piwie. Nie krył się z tym. Organizował wyścigi samochodowe. Za zabicie niewinnego chłopaka grozi mu 12 lat więzienia. To śmiesznie mało za tak młode życie...