Feralnego dnia, w piątek 13 lipca, o godz. 6 rano rozpoczął swoją ostatnią służbę. Kiedy ruszał na patrol motocyklem, było chłodno, ale sucho. Później z nieba lunął deszcz. Wtedy asp. Mieczkowski był na drodze krajowej numer 55. Około godz. 7.40 ktoś zadzwonił na telefon alarmowy z informacją, że w miejscowości Wabcz doszło do wypadku. Gdy policjanci dotarli na miejsce, ich kolega leżał na poboczu. Jeszcze żył. Ratownicy medyczni, próbowali go reanimować. Niestety, ich wysiłki na nic się zdały. Mieczkowski zmarł. - Śledztwo w sprawie wypadku prowadzi prokuratura – mówi kom. Przemysław Słomski z zespołu prasowego KWP w Bydgoszczy. Możliwe, że policjant wpadł w poślizg lub ktoś zajechał mu drogę.
Mł. asp. Marek Mieczkowski pozostawił żonę i dwoje dzieci. W czwartek po południu w Grudziądzu w ostatniej drodze funkcjonariuszowi towarzyszyli rodzina, przyjaciele i koledzy z pracy. Pogrzeb odbył się z wszystkimi honorami.
- Oto znowu nawiedziła nas śmierć. Zjawiła się niepostrzeżenie. Zrobiła swoje i odeszła, zostawiając ból, rozpacz, morze łez. Tak właśnie było tamtego dnia. Nasz brat nie spodziewał się, że to będzie koniec jego ziemskiej wędrówki do Ojca. Że wtedy właśnie wypełnią się słowa przysięgi, którą składał: „Iż nawet z narażeniem życia będzie bronił i stał na straży prawa” - mówił podczas mszy świętej ks. Stanisław Kotowski, kapelan kujawsko-pomorskich policjantów.