Bóg wezwał ich do siebie, choć dopiero rozpoczynali dorosłe życie. Hubert H. (21 l.) ze swoją 19-letnią dziewczyną Iloną D. i przyjaciółką Agnieszką P. (19 l.) zginęli straszliwą śmiercią, kiedy ich bus wpadł prosto pod pędzącego z naprzeciwka potężnego tira. Zginęli, bo prowadzący auto Hubert próbował ominąć i uratować rowerzystę, który nagle wjechał mu wprost pod koła.
Hubert z Bielska Podlaskiego studiował anglistykę w Białymstoku. Cieszył się, że od października zamieszka w Białymstoku w wynajętym mieszkaniu wraz ze swoją ukochaną Iloną oraz jej koleżanką Agnieszką P. (19 l.) - tegorocznymi maturzystkami bielskiego liceum i świeżo upieczonymi studentkami polonistyki. Zadowoleni, że znaleźli niedrogą stancję, wracali na weekend do rodzinnych domów. Wszyscy byli w świetnych humorach, żartowali i planowali wyskoczyć wieczorem do knajpki ze znajomymi.
Tuż przed miejscowością Haćki, kilka kilometrów od Bielska (woj. podlaskie), na ich drogę nagle wyjechał z pobocza mężczyzna na rowerze. Hubert w rozpaczliwej próbie ocalenia go odbił gwałtowanie na lewą część jezdni. Niestety, młody, niedoświadczony kierowca nie zauważył, że z naprzeciwka nadjeżdża wielki, wyładowany deskami tir. Samochody z olbrzymią siłą uderzyły w siebie, a po okolicy rozległ się huk miażdżonego metalu i przerażający krzyk konających w męczarniach młodych osób. Z busu prowadzonego przez młodego kierowcę zostały szczątki, a Hubert i jego dwie pasażerki zginęli na miejscu.
Kierowcy ciężarówki i jego pasażerowi nic się nie stało. Los rowerzysty, dla którego młodzi ludzie poświęcili swoje życie, jest nieznany - przerażony uciekł z miejsca wypadku.