Wystarczyła sekunda, by zamienić szczęśliwe życie w koszmar. Okropny wybuch w zakładzie legalizującym butle gazowe w Rudzie Śląskiej (woj. śląskie) zabił Mirosława Hatłasa (55 l.) i jego kolegę z pracy Andrzeja Mazura (41 l.).
W jednej chwili budynek firmy po prostu wyleciał w powietrze. Z zakładu nie został dosłownie kamień na kamieniu, a ciała dwóch pracowników firmy, Mirosława Hatłasa i Andrzeja Mazura, siła wybuchu odrzuciła kilkadziesiąt metrów dalej. Obaj właśnie kończyli zmianę, od wyjścia do domu dzielił ich kwadrans. Myśleli o nadchodzącym weekendzie. I o tym, co będą robić z rodzinami, o nadchodzących świętach. Wszystkie plany zostały zdmuchnięte jak płomyk świecy.
Rodziny obu mężczyzn starają się jakoś pozbierać. - Jak my sobie poradzimy? - pyta, zalewając się łzami, Jerzy (66 l.), ojciec Andrzeja Mazura. Katorgę przeżywa też Helena Hatłas (53 l.), wdowa po panu Mirosławie. - Niedługo miał się zwolnić. Miał zostać ze mną i opiekować się wnuczkiem Kamilkiem (1 rok)... - jej głos się załamuje.