Zazwyczaj do wykrycia sprawców przestępstw policjanci muszą używać najnowszych technologii, badać DNA albo żmudnie składać do siebie strzępy dowodów. Dlatego też mundurowi byli bardzo zaskoczeni, kiedy w sklepie, który został okradziony przez zamaskowanych przestępców, znaleźli... wezwanie do zapłaty grzywny. Wzięli kwit wystawiony na Bartosza G. (25 l.) i pojechali pod wypisany na nim adres. Tam zastali zaskoczonego herszta "gangu". Od niego śledczy dotarli do jego wspólników - Sebastiana S. (19 l.) i Sławomira M. (19 l.). Cała trójka trafiła za kraty, a na jaw wyszła cała prawda o gangu.
Herszt grupy po raz pierwszy zaatakował 21 listopada. Z atrapą broni napadł na sklep spożywczy i sklep z firankami. Jednak sprzedawcy zachowali zimną krew i pogonili złodzieja. 5 grudnia zaatakował ponownie. Tym razem zabrał ze sobą dwóch pomagierów. Grupa zabrała pieniądze z kasy i kilka koronkowych biustonoszy. Ale podczas ucieczki jednemu wypadło z kieszeni wezwanie do zapłaty grzywny. Okazało się, że przestępcy mają na sumieniu nie tylko napady.
- Podczas przeszukania Sebastiana S. odnaleziono przy nim wagę elektroniczną i ponad 30 gramów marihuany. Kolejne 10 gramów narkotyku odnaleziono w jego mieszkaniu - wyjaśnia podkom. Daniel Niezdropa z mińskiej policji. Cała trójka została aresztowana na trzy miesiące - dodaje.