Wszystko dlatego, że obrzydliwy pedofil, mężczyzna który przez Internet zwabił ją do hotelu i tam splugawił jej młodziutkie ciało - jest na wolności. Łaskawy sąd wypuścił dewianta Waldemara S. (58 l.), bo ten do wszystkiego się przyznał. - A co będzie, jeśli on znowu kogoś zgwałci? - pyta wstrząśnięta decyzją sądu mama dziewczynki.
Kiedy Basia, uczennica II klasy gimnazjum w Kowalewie Pomorskim pod Toruniem, poznała w Internecie nowego kolegę, przez myśl jej nie przeszło, że to nikt inny tylko zdolny do wszystkiego pedofil z Sopotu, który żeruje na jej naiwności.
Po kilku internetowych rozmowach dziewczynka zgodziła się na spotkanie z Waldemarem S. Mężczyzna napisał jej, że jak przyjedzie do wskazanego przez niego hotelu w Chełmży - w zamian dostanie telefon komórkowy. Niespodziewająca się zagrożenia Basia przystała na kuszącą propozycję...
Dziewczynka pojechała do oddalonego o 20 km od jej domu hotelu, ale odkąd przekroczyła próg pokoju dewianta - już nic nie pamięta. - On musiał dać jej pigułkę gwałtu. Inaczej chyba wiedziałaby, co się z nią działo - mówi Joanna Kwiatkowska (51 l.), mama Basi.
Gdy dziewczynka nie wróciła o godzinie 16 do domu, mama zaczęła jej szukać. O wszystkim poinformowała policję, która szybko ustaliła, gdzie Basia się znajduje. Dzięki temu stróże prawa przyłapali pedofila na gorącym uczynku. Policji udało się ustalić, że mężczyzna wykorzystał seksualnie nastolatkę. Później okazało się, że Waldemar S. w recepcji hotelu powiedział, że przyjechała do niego córka...
Dewiant został zatrzymany i prokurator wystąpił o tymczasowy areszt. Niestety, sąd w Toruniu postanowił wykazać się łaskawością i puścił Waldemara S. wolno! Skandaliczną decyzję podjął sędzia Sądu Rejonowego w Toruniu, Tomasz Łętowski (50 l.).
Udało nam się także porozmawiać z pedofilem. - Ja nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Nie wiem, dlaczego to robię. Muszę iść do psychiatry - tylko tyle miał na swoje usprawiedliwienie Waldemar S. Ale te słowa nie są w stanie zrekompensować Basi i jej mamie bólu i cierpienia. - To jak ja kogoś okradnę albo zabiję i przyznam się do winy, to też mnie wypuszczą? Co to jest za prawo, które jest dobre dla przestępców - mówi Joanna Kwiatkowska.
Tomasz Łętowski (50 l.) z sądu rejonowego w Toruniu:
- Ta osoba na sali sądowej przyznała się do popełnienia zarzucanego jej czynu. Nie ma więc obawy matactwa. Jedyną przesłanką, dla której można byłoby w tym przypadku zastosować areszt tymczasowy, była wysoka kara przewidziana za takie przestępstwo. Ja w swoim postanowieniu poprosiłem, aby w tej sprawie wypowiedzieli się biegli psychiatrzy oraz biegły seksuolog.