Pan Bogdan do końca życia będzie pamiętał okropny ból, jaki czuł, kiedy długi, sękaty drąg wbijał się w jego ciało. - Jakby mi rozdzierało trzewia - opowiada mężczyzna.
I pomyśleć, że taki upokarzający koszmar przytrafił mu się podczas przechadzki po lesie. Nagle mężczyzna usłyszał krzyki i głośne śpiewy. Postanowił sprawdzić, kto się tak wydziera. I tak natrafił na trójkę swoich sąsiadów.
Na rozbawione towarzystwo pojawienie się starszego sąsiada podziałało jak płachta na rozjuszonego byka. Rozwydrzone bestie postanowiły rozerwać się kosztem mężczyzny. Zaczęło się od wyzwisk i przepychanek, szybko jednak w ruch poszły pięści, a potem.... Pan Bogdan nie chce o tym opowiadać. Bili go i kopali, skakali na niego z samochodu, aż wreszcie złapali za długi drąg.
W akompaniamencie dzikich wrzasków i ohydnego rechotu zerwali mężczyźnie spodnie i wepchnęli mu gałąź prosto w odbyt. Nieszczęśnik wył z bólu, kiedy drewno raniąc go boleśnie drzazgami powoli wbijało się w niego.
W końcu zemdlał z niewyobrażalnego bólu. Jego oprawcy zostawili go na leśnej polanie, żeby wykrwawił się na śmierć. Całe szczęście, że znajomi zaczęli pana Bogdana szukać. Dzięki temu już po dwóch godzinach znaleziono go leżącego bez ducha, z gałęzią wystającą z wypiętego odbytu. Biedaczysko trafił do szpitala. Lekarze ostrożnie położyli go tyłem do góry na operacyjnym stole, wyciągnęli gałąź i zabrali się za mozolne wyjmowanie drzazg.
Po tym, co przeżył, pan Bogdan wyjątkowo szybko wraca do zdrowia. Jego oprawcy nie unikną kary. Starsi następne 3 miesiące spędzą w areszcie, a 17-latka trafiła do schroniska. Śledczy zarzucają im gwałt ze szczególnym okrucieństwem, połączony z ciężkim pobiciem. Grozi za to nawet 10 lat więzienia.