Kiedy rodzice Zosi usłyszeli, że ich córeczka została zaproszona na urodzinową imprezę koleżanki w domku nad jeziorem w Bysławie (woj. kujawsko-pomorskie), pozwolili jej jechać na zabawę bez zastanowienia. Dziewczyna cały rok szkolny nigdzie nie wychodziła, wolała zostać w domu, uczyć się i odrabiać lekcje. Uznali, że zabawa z przyjaciółmi dobrze jej zrobi po roku ciężkiej pracy.
Niestety, na miejscu okazało się, że to nie była przyzwoita prywatka, a dzika balanga zakrapiana alkoholem i doprawiona narkotykami. Dziewczyna nie chciała wyjść na "sztywniarę", dlatego wypiła jedno piwo.
Nieszczęsna nie wiedziała, że jakiś potwór wrzucił jej do środka odurzającą pigułkę znaną jako "tabletka gwałtu". Przerażające rzeczy, jakie działy się potem, nie nadają się do opisania w tym tekście. Dość powiedzieć, że kiedy Zosia wróciła wreszcie do domu, rodzice na jej widok mało nie zemdleli. Ciągle odurzona narkotykiem dziewczyna ledwo stała na nogach. Ubranie miała całe mokre i potargane. - Córeczko, co oni ci zrobili?! - zakrzyknęła przerażona mama. Szlochająca z bólu i upokorzenia dziewczyna trzęsąc się ledwo wyrzuciła z siebie: - Skrzywdzili mnie...
Nieszczęsna dziewczyna opowiedziała rodzicom, że została zgwałcona przez czterech młodych mężczyzn. Te okropne przypuszczenia potwierdził lekarz, który ją przebadał.