Był sierpień 1993 r. 15-letnia Ewa P. wracała do domu w niewielkim Zbylutowie (woj. dolnośląskie). Wcześniej bawiła się ze znajomymi na dyskotece. Robiło się już późno, ale dziewczyna zdecydowała się, że samotnie pokona kilkukilometrowy odcinek drogi. Według śledczych była ok. 100 metrów od domu, kiedy nagle pojawił się napastnik. Rzucił się na dziewczynę. Zakrył jej usta, zaciągnął do pobliskiego lasu. Tam brutalnie zgwałcił, a później zabił, masakrując jej ciało.
Morderstwo nastolatki wstrząsnęło Dolnym Śląskiem, ruszyło śledztwo. Podejrzanych było kilku, ale nikomu nie udało się udowodnić zabójstwa i dochodzenie stanęło w miejscu.
Gdy rodzice dziewczynki już stracili nadzieję na odnalezienie oprawcy ich córki, do akcji - w 2011 r. - wkroczyli policjanci ze specjalnej grupy, zwanej Archiwum X. To najlepsi specjaliści, którzy krok po kroku prowadzili żmudne dochodzenie. Sprawdzali różne poszlaki, przesłuchiwali świadków. W końcu się udało! W listopadzie ubiegłego roku policjanci zatrzymali Jana G. (42 l.), mieszkańca wsi odległej o kilkanaście kilometrów od domu ofiary. - Mężczyzna był kompletnie zaskoczony - opowiada Paweł Petrykowski, rzecznik prasowy dolnośląskiej policji.
Prokuratura oskarżyła go o morderstwo ze szczególnym okrucieństwem. Ewy P. nie znał, była jego przypadkową ofiarą. Za gwałt już nie odpowie, bo ta sprawa się przedawniła. Całe szczęście, że policjantom z Archiwum X udało się złapać zwyrodnialca, bo za kilka lat i morderstwo uległoby przedawnieniu!
Jan G. stanął wczoraj przed sądem w Jeleniej Górze. Z uwagi na drastyczne szczegóły sąd postanowił wyłączyć jawność i rozprawa odbywać się będzie za zamkniętymi drzwiami. Oprawca nastolatki nie przyznaje się do zabójstwa, a jedynie do gwałtu. Grozi mu dożywocie.
Zobacz: Strażnicy miejscy SKATOWALI 20-latka! Sąd nie miał litości