Marian Z. kiedyś miał firmę wielobranżową, ale ostatnio był bezrobotny. Jego sposobem na życie stało się oszukiwanie i wykorzystywanie kobiet. Zwabiał je do swojej kawalerki w Pruszczu Gdańskim pod pretekstem zrobienia sesji do zagranicznego magazynu. W mieszkaniu rzucał się na nie i gwałcił. Nie mogły uciec, bo powykręcał klamki. Wymuszał na nich podpisanie zgody na robienie zdjęć erotycznych i granie w filmach porno z jego udziałem. Groził, że wykończy ich rodziny. Fotografował je z ich dowodem osobistym, by w razie wpadki mieć podkładkę, że wyraziły na wszystko zgodę.
ZOBACZ: Kara śmierci dla gwałcicieli z Indii
- Był miły i obiecywał, że wyśle moje zdjęcia na konkurs do Hiszpanii. Dopiero w domu zamienił się w bestię. Bił mnie, dusił, wyzywał i gwałcił. Dopiero gdy zasnął, uciekłam przez okno - mówi Nikola J. (21 l.), jedna z ofiar fotografa. Dziewczyna zgłosiła się na policję. Śledczy aresztowali zwyrodnialca. W jego mieszkaniu zabezpieczyli ślady biologiczne, zdjęcia i filmy, a przez billingi telefoniczne dotarli do kilkudziesięciu innych kobiet, które zwabił do siebie. Niektóre nie chcą zeznawać. Chcą zapomnieć o tym, co się stało. Marian Z. usłyszał zarzut wielokrotnego zgwałcenia z jednoczesnym pozbawieniem wolności. Nie przyznał się do winy. Grozi mu 12 lat więzienia.
ZOBACZ: Gwałciciel i morderca 8-letniej Weroniki nie żyje
- Dla wielu młodych kobiet możliwość zaistnienia w świecie medialnym wymknęła się spoza ich racjonalnego osądu. Mam nadzieję, że to będzie przestroga dla innych - mówi Teresa Rutkowska-Szmydyńska, prokurator rejonowy w Pruszczu Gdańskim.