Niestety, ten koszmar będzie trwał aż do końca tego tygodnia.
- Uczucie przeraźliwego chłodu spotęguje silny wiatr. Odczuwalna temperatura może spaść nawet do -10 st. C - przewiduje Leszek Kruszona (57 l.) z Biura Prognoz Aura w Poznaniu.
Dopiero pod koniec października nieco się poprawi. Dalej jednak będzie lało jak z cebra. A od listopada zima wraca. I to ze zdwojoną siłą. Eksperci przewidują, że będzie tego roku wyjątkowo surowa.
Przedsmak takiej aury mieliśmy wczoraj w całej Polsce. Nad całym krajem przemieszczają się masy zimnego, polarnomorskiego powietrza, które przygnały do nas śnieżyce i wichury. Najbardziej cierpią mieszkańcy Małopolski, Mazowsza i Podlasia. Tylko tam zerwane linie wysokiego napięcia pozbawiły prądu setki tysięcy mieszkańców. Najgorzej było w okolicach Warszawy, gdzie bez prądu było aż pół miliona ludzi!
W Tatrach jeszcze we wtorek doszło do pierwszej tragedii - obciążony śniegiem konar spadł na małżeństwo spacerujące w Zakopanem. Oboje są w ciężkim stanie w szpitalu.
Wczoraj podobnych dramatów było więcej. W Gdańsku i Malborku (woj. pomorskie) spadające gałęzie zraniły dwie osoby. W Wielkopolsce konar zwalił się na 10-letnią dziewczynkę.
Ale nie tylko śnieg zaatakował. Na północy oprócz zawieruchy ludzie musieli borykać się z powodzią. Sztorm na Bałtyku - ponad 120 km/h - spowodował tzw. cofkę w ujściu Odry i na rzece Elbląg. Wody obu rzek wystąpiły z brzegów i z odciętej od świata miejscowości Nowakowo trzeba było ewakuować osiem rodzin.