Polska scena polityczna żyje wciąż awanturą pod Pałacem Prezydenckim, konfliktem o sposób upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej, buntem w PiS spowodowanym atakiem europosła Marka Migalskiego na prezesa Jarosława Kaczyńskiego i spadkiem poparcia dla tej partii.
Chociaż wielu członków PiS deklaruje, że Migalski powiedział głośno to, o czym myślą, to jest ktoś kto broni prezesa. Inny poseł Parlamentu Europejskiego z PiS Zbigniew Ziobro w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” usprawiedliwia porażkę Kaczyńskiego w wyborach oraz wskazuje sprawcę wojny o krzyż.
- To prezydent Bronisław Komorowski odpowiada za to, co się dzieje pod krzyżem. Chcąc zatrzeć pamięć o swoim poprzedniku, postanowił przenieść krzyż, przed którym gromadzili się ludzie wspominający tragicznie zmarłego prezydenta – mówił Ziobro.
Eurodeputowany uważa także, że prezydent Komorowski rozpętał piekło pod Pałacem Prezydenckim, bo to on wywołał ostry konflikt o miejsce krzyża w życiu publicznym. A niepochlebne uwagi o sporze, które wypowiadają politycy PO i SLD dzielą o krok od usunięcia krzyża ze szkół, urzędów.
Ziobro skomentował też krytyczny list Migalskiego do Jarosława Kaczyńskiego. - Dał naszym politycznym przeciwnikom mocny pretekst do kolejnych ataków na PiS – ocenia europoseł.
Polityk nie zauważa ponadto ostrej retoryki lidera partii. Przypomina, że w dniu ogłoszenia wyniku wyborów, gdy Kaczyński gratulował Komorowskiemu zwycięstwa, zapowiedział jedynie dążenie do ustalenia odpowiedzialności moralnej, politycznej i prawnej za katastrofę smoleńską.
- Warto zapytać o retorykę PO. Palikot w oszczerczy sposób pomówił tragicznie zmarłego prezydenta. Twierdził, że był on pijany na pokładzie samolotu, jest więc odpowiedzialny za wypadek i ma „krew na rękach“. Domagał się od Jarosława Kaczyńskiego oraz od córki pary prezydenckiej przeprosin za śmierć pozostałych ofiar. Te niezwykle haniebne kłamstwa i ataki muszą mieć poparcie Donalda Tuska – twierdzi Ziobro.
Europoseł nie wątpi, że niewspominanie w kampanii wyborczej o katastrofie smoleńskiej mogło przyczynić się do sukcesu Komorowskiego.
- Czy było fair całkowite przemilczenie sprawy, która nurtowała Polaków? Czy w dojrzałej demokracji to właściwe zachowanie? Decyzja została podjęta pod presją środowisk związanych z „Gazetą Wyborczą“ i innymi mediami pilnującymi poprawności politycznej. Nasi przeciwnicy obawiali się, że na tym polu Bronisław Komorowski poniesie porażkę. Taka debata mogła budzić patriotyczne nastroje i przyczynić się do zwycięstwa Jarosława Kaczyńskiego – zaznacza.