A ponieważ mam się za normalsa (znaczy poukładane mam średnio pod kopułką - dane porównawcze otrzymałem, badając moich sąsiadów), zastanawiam się, jak znoszą tę naszą rzeczywistość na trzeźwo owi zadeklarowani abstynenci. I dochodzę do wniosku (badania wykonałem z udziałem dorosłych dzieci sąsiadów), że nie mówią oni nam całej prawdy. Bo ci młodzi, a już dorośli, rzeczywiście nie piją. A jednak spotykam ich nadto zadowolonych, kiedy wracają rozedrgani nad ranem ze swoich balang, a ja skatowany z dyskusji z sąsiadem o życiu przy piwie. I wtedy pytam, jak nie pić i znieść świat ten po tuskowemu ułomny?
A oni odpowiadają pogodni. My wzorem premiera. Tylko ziółko. Ale o ziółko CBOS nie pytał.