Wychowawczynie, które miały opiekować się maluszkami, znęcały się nad nimi w niewyobrażalny sposób. Dzieci w wieku od 2 miesięcy do 2 lat były krępowane pieluszkami i becikami, a kiedy krzyczały, kneblowano im buzie. Opiekunki przywiązywały je też do krzesełek i karmiły na siłę. Czasem kładły maleństwa spać na samych szczebelkach łóżeczka, bez materaca...
- Przy jedzeniu wychowawczynie ściskały dzieci nogami, tak żeby wystawały im tylko główki. Jedna zatykała im noski, a druga siłą wkładała do ust jedzenie - opowiada Anita Czuban (28 l.), mama Filipka (18 mies.), jednego z torturowanych chłopców.
A kiedy dzieci wypluwały coś, czego nie chciały przełknąć albo wymiotowały, sadystki wkładały im wszystko z powrotem do buzi - dodaje.
Na szczęście we wrocławskim żłobku pracowała też pani Joanna.
- Te dzieci naprawdę cierpiały - wspomina ze łzami w oczach. - Ktoś musiał z tym skończyć - dodaje.
Na początku próbowała coś wskórać prośbami. Ale ani szefowa, Sylwia Ł., ani druga z opiekunek - siostra dyrektorki Magda Ł. nie chciały jej słuchać.
Wtedy Joanna nagrała katowane dzieci ukrytą kamerą. To dzięki niej Sylwia Ł i Magda Ł. usłyszały prokuratorskie zarzuty znęcania się psychicznego i fizycznego nad dziećmi. - Dwie kobiety mają również zakaz wykonywania zawodu i dozór policyjny - mówi Małgorzata Klaus (36 l.), rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Po skandalu wrocławscy urzędnicy miejscy przeprowadzają wzmożone kontrole. Ustalają, które firmy prowadzą placówki bez odpowiednich zezwoleń.
- Zwróciliśmy się z prośbą do rad osiedli o sprawdzenie, ile jest na ich obszarze nowych żłobków. Otrzymaną listę porównamy nastpnie ze spisem żłobków zarejestrowanych. Jeżeli okaże się wtedy, że któraś z placówek działa nielegalnie, złożymy doniesienie do prokuratury - mówi Anna Bytońska z wrocławskiego magistratu.
A jak podejrzewaja urzędnicy, żłobków grozy, takich jak ten we Wrocławiu, mogą być setki.