W pierwszych dniach Powstania Warszawskiego 5 sierpnia 1944 roku Niemcy działając na bezpośredni rozkaz Adolfa Hitlera dokonali bestialskiego mordu tysięcy mieszkańców Woli. Wyciągnęli wszystkich na zewnątrz i zapędzili na teren fabryki „Ursus” przy Wolskiej 55.
Matka Mścisława będąc z nim w ósmym miesiącu ciąży że oprawcy z oddziałów pod dowództwem Heinza Reinefartha oraz brygady kryminalistów i zawodowych przestępców niemieckich podkomendnych Oskara Dirlewangera oszczędzą kobietę w dziewiątym miesiącu ciąży i jej dzieci. Ale tego dnia nie oszczędzano nikogo.
- Podeszłam w ostatniej czwórce wraz z trojgiem dzieci do miejsca egzekucji, trzymając prawą ręką dwie rączki młodszych dzieci, lewą - rączkę starszego. Dzieci szły płacząc. Starszy widząc zamordowanych krzyczał, że nas zabiją - wspominała.
Jednak Wanda nie zginęła, przez dwie doby leżała przykryta stosem ciał. Z największym trudem udało się wydostać na ul. Skierniewicką. Ale spotkani Ukraińcy zapędzili ją do kościoła św. Wojciecha, gdzie urządzono obóz przejściowy dla ludności cywilnej z różnych dzielnic. Później, zawieziono ją z obozu przejściowego w Pruszkowie do szpitala. Tam urodził się syn, któremu nadała imię „Mścisław”.