Zmiażdżyłem swojego ojca

2009-11-18 7:40

Poczucie winy już do końca życia będzie dręczyć Grzegorza Kamińskiego (21 l.) ze wsi Klewianka (woj. podlaskie). - Zabiłem własnego ojca - wyrzuca sobie 21-latek, przekonany, że to przez niego wywróciła się przyczepa do przewożenia żwiru i zmiażdżyła jego ojca, Kazimierza (60 l.). - To był wypadek - pociesza syna jego matka i wdowa po Kazimierzu, Helena (50 l.).

Grzegorz Kamiński gospodarował razem z ojcem Kazimierzem. Razem dbali o uprawy i zwierzynę i opiekowali się obejściem. Pechowego dnia postanowili utwardzić przydomowe podwórze i w tym celu zwozili żwir. Za kierownicą ciągnika z przyczepą siedział syn, ojciec zaś stał obok i dyrygował ruchem.

- Podłączyłem podnośnik hydrauliczny do przyczepy i zacząłem zrzucać żwir - wspomina łamiącym się głosem Grzegorz. Żeby cały materiał zsunął się na ziemię, młody rolnik musiał przejechać traktorem kilka metrów do przodu. Wtedy właśnie jedną stroną przyczepy najechał na hałdę żwiru przywiezionego poprzednim kursem. Wystarczyła chwila, aby przyczepa przewróciła się na bok, wprost na stojącego przy niej Kazimierza.- Krzyknąłem do ojca, żeby uciekał, ale on nie zdążył - rozpacza 21-latek.

Kilkutonowa przyczepa przygniotła mężczyznę, miażdżąc mu miednicę i kości udowe, a ziemia pod jego ciałem momentalnie spłynęła krwią. Syn rzucił się na ratunek ojcu. Za pomocą innego traktora udało mu się unieść przyczepę i wydostać ojca z potrzasku. Niestety, mimo błyskawicznej interwencji śmigłowca ratunkowego 60-latek zmarł 4 godziny później w szpitalu na skutek odniesionych ran. -

Będzie ciężko mi z tym żyć - mówi, tłumiąc płacz, Grzegorz, który czuje się winny śmierci własnego ojca. - To był wypadek - stara się pocieszyć załamanego syna jego owdowiała matka, Helena (50 l.). - Zabrakło mu doświadczenia. To ja mogłem być na jego miejscu, ale czasu nie cofniemy - dodaje starszy brat 21-latka, Krzysztof (29 l.). Szczegóły wypadku bada podlaska policja.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki