Tadeusz G. (22 l.) z Sypniewa (woj. wielkopolskie) razem ze swoją narzeczoną Rozalią wracał właśnie do domu. Tadeusz zwracał uwagę na prędkość i znaki, bo na krajowej 11 często zdarzają się wypadki. Ale takiego obrotu spraw nie mógł w żaden sposób przewidzieć... W tym samym czasie z przeciwnej strony - w kierunku Piły - jechał tir załadowany walcami zwiniętej blachy. Gdy tir wszedł w zakręt, nagle z przyczepy spadła blacha. Puściły pasy, którymi blacha była przymocowana do naczepy. Pech chciał, że 6-tonowy walec runął na drogę wprost na nadjeż-dżającego z przeciwka malucha z Tadeuszem i Rozalią w środku. - Oni nie mieli jakichkolwiek szans na ominięcie tego walca - mówili po wypadku świadkowie. Walec dosłownie zrównał malucha z ziemią. Rozalia zginęła na miejscu, zmiażdżona przez 6-tonowe żelastwo. Jej chłopak w stanie krytycznym trafił do szpitala. Wciąż trwa walka o jego życie. Śledztwo w sprawie wypadku prowadzi policja ze Złotowa. - Policjanci zabezpieczyli ślady i dowody, które posłużą do zbadania przyczyn i okoliczności tego zdarzenia - mówi Maciej Zając ze złotowskiej policji.
Zmiażdżyło ją 6 ton żelastwa
2009-11-02
2:30
Co za potworna śmierć! Młodziutką, pełną życia Rozalię Pachutę (20 l.) zmiażdżył ogromny walec blachy, który wypadł z przejeżdżającego tira i przetoczył się przez malucha, którym młoda kobieta jechała. Rozalia zginęła w potwornych męczarniach, przygnieciona przez 6 ton żelastwa.