Wybory szefa dolnośląskiej Platformy były tak naprawdę pojedynkiem między Donaldem Tuskiem a Grzegorzem Schetyną. Stąd pomysł premiera, żeby do rywalizacji ze Schetyną przystąpił europoseł Jacek Protasiewicz. Nic jednak nie zapowiadało niespodzianki.
Schetyna w Karpaczu pojawił się już w piątek wieczorem. Zrelaksowany, ubrany na sportowo rozmawiał ze swoimi współpracownikami o sobotnich wyborach. Miał prawo wierzyć w zwycięstwo. Przez trzy ostatnie kadencje to on był szefem dolnośląskiej Platformy. Do soboty... W trakcie wyborów okazało się, że Schetyna dostał 199 głosów, a Protasiewicz jeden więcej. Dwie osoby wstrzymały się od głosu. Wybory były nierozstrzygnięte, bo o zwycięstwie miała decydować większość bezwzględna.
Zobacz też: Schetyna nosi skarpetki za 50 zł!
Na scenę wyszedł Protasiewicz. – Jestem skłonny zrezygnować z kandydowania na szefa dolnośląskiej PO, jeżeli zrezygnuje również Grzegorz Schetyna. Wystawmy jednego, wspólnego kandydata: Bogdana Zdrojewskiego – zaproponował. Schetyna jednak propozycję odrzucił. Konieczna była dogrywka.
– Jeżeli po raz drugi nikt z nas nie zdobędzie większości, to rozważę rezygnację – mówił Schetyna. W powtórnym głosowaniu wiceszef PO dostał 194 głosy, Protasiewicz 205. Schetynie ciężko było się pogodzić z porażką. – Mam wrażenie, że w tej kampanii nie walczyłem tylko z Jackiem Protasiewiczem, bo przeciwników było dużo więcej. Będziemy sprawdzać całą procedurę, zwłaszcza to, co wydarzyło się w strukturach wrocławskich Platformy. Źle by się stało, gdyby ta sytuacja miała wpływ na werdykt zjazdu – mówił.
Czytaj: BUNT w PO? Członkowie partii NIE POPIERAJĄ działań PREMIERA
Humor mógł mu się poprawić wczoraj, ponieważ na Mazowszu i w Wielkopolsce wygrali politycy kojarzeni właśnie ze Schetyną: Andrzej Halicki (52 l.) i Rafał Grupiński (61 l.). Szefem pomorskiej PO został Sławomir Nowak (39 l.), zwolennik Tuska.