Pani Bożena mieszka wraz z trójką dzieci na parterze kamienicy w centrum Żar. Było popołudnie, kiedy po obiedzie postanowiła skorzystać z łazienki. Weszła do pomieszczenia i ze zgrozą usłyszała syk. Po sekundzie na środek toalety wypełzła straszliwa bestia. Śmiertelnie jadowita żmija zygzakowata.
Gdyby kobieta spanikowała i podniosła larum, pewnikiem dziś nie byłaby w stanie opowiadać o swych przeżyciach, bo żmija uczulona jest na nagły ruch. Jednak dzielna pani Bożena powoli wysunęła się z łazienki i wezwała strażaków.
Gada z łazienki usuwało aż trzech druhów. Po zapakowaniu w specjalny szklany pojemnik wywieziono żmiję do lasu i wypuszczono.
Skąd taki gad w środku miasta? Wszystko wskazuje na to, że przypełzł z pobliskich ogrodów na podwórze kamienicy. W piwnicy domu leżą sterty drewna na opał. Wąż ukrył się między nimi, a stamtąd wraz z kłodami drewna domownicy przynieśli go w koszu pod piec. W mieszkaniu, czując zagrożenie, żmija postanowiła uciec w bezpieczne miejsce, czyli... pod wannę pani Bożeny.
- Zagrożenie minęło, ale i tak wchodzę do łazienki z obawą, że może tam czyhać niebezpieczeństwo - mówi mieszkanka centrum Żar.
ZOBACZ: 17-miesięczny chłopiec ZAGRYZŁ na śmierć jadowitego węża!