- W pięciu meczach trzynaście punktów - uśmiecha się pomocnik Podbeskidzia, Paweł Żmudziński (30 l.). - Takiego startu nikt się nie spodziewał. W podświadomości każdy z nas myśli o awansie. Nie ma się co oszukiwać, ale droga daleka.
W sobotę, w meczu z Koroną, Paweł zdobył pierwszą bramkę dla swojej drużyny. - To już druga w tym sezonie - uśmiecha się. - Tradycyjnie dedykuję ją mojej żonie Basi i dzieciom - Angelice i Mateuszowi. Na pewno jeszcze coś dla nich strzelę. Najważniejsze, że po bezbramkowym remisie w Lublinie (przedostatnia kolejka 0:0 z Motorem, red.) teraz zaprezentowaliśmy dobrą skuteczność.
"Strącenie" Korony cieszy, tym bardziej, iż zespół z Kielc na pewno będzie groźnym kontrkandydatem do awansu.
To jedna z najsilniejszych drużyn w lidze - ocenia Paweł. - Dobrze poukładana, ma sporo indywidualności. W końcówce nas przycisnęli, ale wytrzymaliśmy.