Chodzi ulicami Nowego Sącza uśmiechnięty, jakby był przeświadczony, że wykiwał wymiar sprawiedliwości. Wielokrotnie spotykaliśmy go w towarzystwie kobiety, z którą żyje oraz innych wpatrzonych w niego wielbicielek, gotowych skoczyć za nim w ogień. Nie wyglądał na ciężko chorego człowieka, który musi korzystać na wolności z opieki szpitalnej. A właśnie przez wzgląd na fatalny stan zdrowia dwa tygodnie temu sąd pierwszej instancji wypuścił go na wolność. Podobno znachor był tak chory, że nie mógł być leczony na więziennym oddziale szpitalnym.
Tymczasem śledczy twierdzą, że pozostając na wolności Marek Haslik (63 l.) może nie tylko mataczyć, ale spokojnie kontynuować swoje niebezpieczne znachorskie praktyki. A ich zdaniem to on omotał rodziców małej Madzi i namówił ich, by karmili ją wodą z mlekiem. Skutek? Dziecko w męczarniach skonało z głodu. Dlatego prokuratorzy wnieśli zażalenie na decyzję sądu o uwolnieniu znachora, powołując się na opinię biegłych z Collegium Medicum, która mówi, że w areszcie znachorowi nic nie grozi.
Zobacz też: Znachor morderca na wolności
Teraz sąd okręgowy podzielił te argumenty i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia przez sąd rejonowy. To oznacza, że znachor może wkrótce wrócić za kratki.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail