Zajrzała do środka i aż krzyknęła z przerażenia. Tym "czymś" okazało się ludzkie ciało! Opanowując grozę, spojrzała w wykrzywioną twarz nieboszczyka i poznała, że to jej sąsiad Ludwik Mazur (68 l.).
- To było straszne - wspomina ciągle roztrzęsionym głosem kobieta. Stała po kostki w zalegającej na polu wodzie i nie była w stanie się ruszyć. - Ludwiku, co się stało? - pytała zdjęta grozą pani Danuta.
Wkrótce to samo pytanie zaczęli zadawać sobie wszyscy w okolicy. Każdy dobrze znał pana Ludwika - mieszkającego samotnie sympatycznego starszego pana. Kiedy nagle zaginął, wszystkim zdawało się, że pewnie pojechał kogoś odwiedzić i zaraz znowu zawita w rodzinne strony.
Gdy jednak po okolicy rozeszła się informacja, że jego ciało odnaleziono w zalanej wodą rurze, wszyscy byli wstrząśnięci. - To był cios. Taki dobry człowiek i takie nieszczęście go spotkało - płacze pani Danuta.
Nikt nie wie, jak zmarły trafił do wnętrza rury. Głowi się nad tym Eugeniusz Fizia (54 l.), jeden z krewnych. - Może się przewrócił, a potem chciał się wydostać. Wczołgał się do rury i utknął. Był już niestety coraz słabszy fizycznie - mówi pan Eugeniusz.
Zagadką śmierci starszego pana zajęła się już miejscowa policja. Oby szybko udało się ją rozwiązać.