Ze wstępnych ustaleń wynika, że dziewczynę i jej koleżankę do Konika Nowego ktoś przywiózł i porzucił. Nastolatki pochodziły prawdopodobnie z Warszawy. Dziewczyny były między kupami piachu, za płotem pani Hanny Dery. Jakimś cudem udało im się dojść w okolice przystanku autobusowego. Mimo natychmiastowej pomocy pogotowia dziewczyna zmarła.
Przeczytaj koniecznie: 15-latka zasztyletowana i porzucona na śniegu
- Wyszłam na chwilę na schody, by wypuścić kota. Nagle usłyszałam za płotem między kupami piachu, jak młoda dziewczyna krzyczy o pomoc - mówi Hanna Dera. - Jedna krzyczała, druga leżała na ziemi. Pomyślałam, że są pijane i trzeba wezwać policję. Krzyknęłam, ale ona mówiła, by nie dzwonić po policję - odpowiada kobieta. - Potem dziewczyny próbowały dotrzeć do przystanku. Po chwili na miejscu była policja i pogotowie. Teraz okazało się, że ta nastolatka nie żyje - mówi załamana kobieta.
- Poszukiwania sprawców trwają. Obecnie policja przekazała wszelkie dokumenty do prokuratury w Mińsku Mazowieckim, która prowadzi sprawę - mówi Daniel Niezdropa, rzecznik komendy policji w Mińsku.