Od momentu udaru lekarze z wojskowego szpitala w Warszawie nie ukrywali, że stan Wojciecha Jaruzelskiego jest bardzo ciężki. Generał cały czas przebywał na oddziale intensywnej terapii. - Jest sparaliżowany. Obawiamy się najgorszego - mówiła nam wtedy jego najbliższa współpracownica. Kolejne dni nie przynosiły poprawy jego stanu zdrowia. Córka i najbliżsi przyjaciele przesiadywali godzinami przy jego łóżku. - Byłam w szpitalu prawie codziennie, ale niestety nie było z nim kontaktu - mówi pani Grażyna. Cały czas mocno wierzyła, że będzie lepiej. Ale szykowali się na najgorsze.
Sprawdź też: Generała Jaruzelskiego na CMENTARZU pilnuje kamera. Całą dobę!
Stan generała zdecydowanie pogorszył się w sobotę 24 maja. Zgon stwierdzono dzień później tuż po godzinie 15. - Odszedł we śnie - zdradza nam jego sekretarka. Przed śmiercią Wojciech Jaruzelski otrzymał sakrament chorych. A ksiądz płk Robert Mokrzycki, proboszcz Katedry Polowej Wojska Polskiego, zdradził mediom, że twórca stanu wojennego kilkanaście dni przed ostatnim stadium choroby wyspowiadał się i uzyskał rozgrzeszenie.
Pani Grażyna ze swoim szefem pożegnała się w domu pogrzebowym. - Byłam przy kremacji. Tylko tyle mogę powiedzieć - powiedziała nam załamującym się głosem. - Generał Jaruzelski był dobrym szefem i bardzo dobrym człowiekiem - podsumowuje pani Grażyna. Przypomnijmy, że pogrzeb Wojciecha Jaruzelskiego odbył się w piątek. Były prezydent został pochowany na warszawskich Powązkach.