Jego całe życie było związane ze śmiercią... Kiedy wybuchła wojna, miał 18 lat i legły w gruzach wszystkie jego marzenia. W grudniu 1940 roku został uwięziony w obozie w Auschwitz... Na przedramieniu wytatuowano mu numer 6804. W tym okrutnym i nieludzkim miejscu wytrzymał dwa lata. Wziął udział w pierwszej zbiorowej ucieczce z obozu. Mimo iż uciekało kilkadziesiąt osób, przeżyło tylko dziewięciu. Wśród nich Kowalczyk. - Wszyscy mieliśmy wyroki śmierci i nic do stracenia - wspominał aktor, który później trafił do Armii Krajowej i do końca wojny walczył w partyzantce.
W 1948 r. zdał egzamin eksternistyczny na aktora i się zaczęło. Były role w takich hitach kinowych, jak "Stawka większa niż życie", "Janosik", "Chłopi", "Tajemnica Enigmy"...
Jednak ze strasznych przeżyć wojennych nie otrząsnął się nigdy. Kowalczyk uważał, że tamtego zła nie można zapomnieć: - Zawsze starałem się dawać świadectwo w myśl Herbertowego przykazania: "Ocalałeś nie po to, żeby żyć. Masz mało czasu. Musisz dać świadectwo" - mówił w jednym z wywiadów.
Formą owego świadectwa była budowa oświęcimskiego hospicjum. Był jego współtwórcą. To podziękowanie byłych więźniów obozu dla mieszkańców Oświęcimia za to, że nieśli im pomoc podczas okupacji. Chciał odejść tam i jego życzenie zostało przez najbliższych spełnione. August Kowalczyk zmarł w niedzielę w swoim hospicjum.