Teraz rozhisteryzowana aktorka, która za duże pieniądze zgodziła się wystąpić w kampanii Sojuszu, żąda od policji ścigania dziennikarzy "SE". Nie wiadomo tylko, w jakiej sprawie. - To podłość! Zgłosiłam już sprawę na policji. Domagam się ścigania autorów artykułu - grzmiała wczoraj Cugier-Kotka. Niestety, nie sprecyzowała, za co chce ścigać dziennikarzy ani w którym miejscu złamali prawo. Nie wiadomo nawet, czy rzeczywiście dzwoniła na policję. - Do wczoraj Anna Cugier-Kotka nie dokonała żadnego zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez dziennikarzy "SE" - mówi nam Marcin Szyndler, rzecznik komendanta stołecznego policji. To już kolejny przypadek, gdy aktorce wydaje się, że dzwoniła na policję. Kilka dni temu też twierdziła, że złożyła zawiadomienie o napaści na nią, choć policja takiego telefonu nie otrzymała. - Żeby złożyć zawiadomienie, należy osobiście stawić się na policji, opowiedzieć o tym, co wydaje się niezgodne z prawem i wyrazić chęć ścigania ewentualnego przestępstwa - tłumaczy Szyndler. Pani Anno, następnym razem radzimy posłuchać fachowca.
Znowu jej się zdawało, że dzwoni
2009-06-23
5:00
Prawdziwa burza rozpętała się po prowokacji "SE" dotyczącej Anny Cugier-Kotki (40 l.). Aktorka, znana ze spotów PO i PiS, w rozmowie z naszym reporterem, który podał się za sekretarza szefa SLD Grzegorza Napieralskiego (35 l.), wyraziła zainteresowanie grą w reklamówce... Sojuszu.