W Szydłowcu położonym ok. 30 km od Radomia nie ma chyba nikogo, kto nie pamiętałby doktor Kopacz. Mieszkała tam od najmłodszych lat i wróciła tam po studiach medycznych w Lublinie. Angaż do miejscowej przychodni zdrowia dostała w listopadzie 1981 roku. Jako lekarz rodzinny i pediatra. - Przyszliśmy po raz pierwszy do pracy tego samego dnia - wspomina dr Andrzej Piotrowski (58 l.), dzisiaj dyrektor SP ZZOZ w Szydłowcu. - Jako lekarz i koleżanka z pracy dała się poznać z jak najlepszej strony. Była koleżeńska i oddana pacjentom - dodaje. Później ich kontakty stały się częstsze, gdy Kopacz została dyrektorem przychodni, a on jej zastępcą. Ceni ją za zdecydowanie i umiejętność podejmowania decyzji, szybkich, ale przemyślanych. - Co ważne, potrafiła słuchać ludzi, często zasięgała rady u współpracowników, decyzje jednak podejmowała sama - opowiada kolega pani premier. Prawdziwym żywiołem była jednak dla niej praca z pacjentami. Nie zrezygnowała z tego, nawet gdy w 1998 roku została radną sejmiku. - Radną i dyrektorem się bywa, lekarzem się po prostu jest - mówiła nieraz. Do legendy przeszła już opowieść o tym, jak to Kopacz przyjmowała starszą, schorowaną pacjentkę w przychodni w Orońsku. Zapisała jej leki, które miały pomóc. Kiedy dowiedziała się o tym, że pacjentka nie ma 50 zł na wykupienie medykamentów, po prostu wyjęła taki banknot z torebki i dała pacjentce. - Na zawsze - dodała cicho. Przypominamy tę historię, bo to głównie od premier Kopacz zależy, czy rząd zdecyduje się wprowadzić darmowe leki dla najbiedniejszych emerytów.
Zobacz też: Dymisja Donalda Tuska. Czułe słówka dla żony... Czy nas to obchodzi?
Była dobrym szefem
Dr Andrzej Piotrowski (58 l.) przyszedł do pracy tego samego dnia, co Ewa Kopacz. Przez lata był jej podwładnym w Szydłowcu, teraz to on kieruje przychodnią. - Była świetnym lekarzem i dobrym szefem - wspomina
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail