W miejscu porzucenia zwłok Madzi zapłonęły setki zniczy. Ludzie, którzy je zapalają, przynoszą też ze sobą maskotki. Są poruszeni dramatem, płaczą.
Matka dziewczynki wyjawiła policji miejsce ukrycia zwłok w piątkową noc. Okazało się, że ciało maleństwa było w zupełnie innym miejscu niż Katarzyna W. wskazała wcześniej Krzysztofowi Rutkowskiemu. Madzia leżała przykryta gruzem w zrujnowanym budynku kolejowym, na skraju parku Żeromskiego.
- To straszne. Ona nie była prawdziwą matką. Co to maleństwo jej zrobiło? - mówi Irena Ziółko (36 l.), która przyszła zapalić znicz z mężem Mariuszem (33 l.) i dziećmi Majką (5 l.) i Nikolą (1 rok).
Wcześniej wstrząsającego wyznania na temat swej córki dokonała podczas znanej rozmowy z Krzysztofem Rutkowskim. Zanim osaczona i załamana przedstawiła swoją wersję śmierci Magdy, opowiedziała o problemach, jakie ją trawiły. Tak naprawdę nie chciała być matką.
- Ja już... już na początku ciąży chciałam albo oddać dziecko, albo je gdzieś zostawić... Gdziekolwiek - w oknie życia, w szpitalu... - wyrzuciła w pewnym momencie z siebie Katarzyna W.
- Nigdy nie było łatwo. Ja do tej pory nic nie znaczę, ani dla siebie, ani dla rodziny - dodawała matka. Rutkowskiemu, który zaproponował jej pomoc, odparła: - Ja nie chcę tej pomocy. Ja chcę, żeby spotkało mnie to, na co zasłużyłam.
W sobotę matka po raz kolejny została przesłuchana. Po kilku godzinach usłyszała zarzuty, a jeszcze zanim wybiła północ, trafiła na dwa miesiące do aresztu.
- Najbardziej prawdopodobna wersja zdarzeń zakłada, że doszło do nieszczęsliwego wypadku. Więc przedstawiliśmy jej zarzut dotyczący nieumyślnego spowodowania śmierci. Grozi jej do pięciu lat więzienia. Wstępne wyniki badania psychiatrycznego mówią, że była w pełni poczytalna podczas czynu i może uczestniczyć w czynnościach procesowych - mówił prokurator Mariusz Łączny z Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Łączny zaznaczył, że zarzut może się zmienić. Nie przeprowadzono jeszcze bowiem sekcji zwłok dziewczynki. Ma się to stać dziś. A jej wyniki będą bardzo ważne w dalszym śledztwie. Nie ma bowiem pewności, że matka nie kłamie, przedstawiając okoliczności śmierci swojej córki. - Badamy też, czy ktoś mógł pomagać podejrzanej - mówi prokurator Łączny.
Bartłomiej W. (23 l.), mąż aresztowanej, nie chciał z nami rozmawiać. Jest załamany. Wcześniej stwierdził, że stracił obie osoby, które kochał.
Sławomir Cieślik, dziadek Madzi:
- Wszyscy jesteśmy załamani. Też zostaliśmy oszukani przez Katarzynę. Z lękiem czekamy na to, co jeszcze wyjdzie na jaw w prowadzonym śledztwie.
Szokujący zapis zeznań złożonych przez matkę
Katarzyna W.: - Nie ma znaczenia, co się ze mną stanie (...). Naprawdę nie ma. Ja mam życie zniszczone od dzieciństwa. Mam tego świadomość. Nieraz... Potem było gorzej. Ten cały ślub, ta cała ciąża... To tak tylko ładnie wygląda, że się wspieramy, że my się kochamy... Od środka...
Rutkowski: - Było źle?
K.W.: - Ja już... już na początku ciąży chciałam albo oddać dziecko, albo je gdzieś zostawić...
R.: - Gdzie?
K.W.: - Gdziekolwiek - w oknie życia, w szpitalu... Teściową mam, taką jaką mam, matkę tak samo, nigdy nie było łatwo. Ja do tej pory nic nie znaczę, ani dla siebie...
R.: - Aj, nie mów tak, nie mów tak.
K.W.: -... ani dla rodziny. Bartek już wie?
R.: - Bartek może się domyślać. ( ) Ja powiedziałem, że jestem w stanie bardzo dużo ci pomóc.
K.W.: - Ale ja tej pomocy nie chcę, ja chcę, żeby spotkało mnie to, na co zasłużyłam...
R.: - Ale co (...) Zamordowałaś to dziecko? Jeżeli tak, to gdzie ono jest? Pojedziemy i pokażesz. Bartek, wiesz, no...
K.W.: - Wiem, on sobie życie ułoży. On jest bez winy. On jest poza tym, on nie ma nic wspólnego. Chodził do pracy, wracał z pracy i spał.
R.: - Czyli co? Czyli on absolutnie nie wiedział nic?
K.W.: - Nie.
R.: - Ty z pustym wózkiem jechałaś?
K.W.: - Nie cały czas. ( )
R.: - Kasia bądź ze mną szczera, uważam, że powinnaś. Ja naprawdę zrobię wszystko, żeby ci pomóc.
K.W.: - Ale ja nie chcę pomocy.