Nie był to byle jaki wózek, a kosztujące 18 tys. cudo. Nic dziwnego, że ktoś się na niego połasił i ukradł go panu Arkadiuszowi spod drzwi mieszkania.
Choć przed wejściem do kamienicy zamontowany jest monitoring, to na żadnym z filmów złodziei nie widać. - Więc albo zrobili to sąsiedzi, albo ktoś rozebrał go na części i tak go wyniósł - snuje przypuszczenia mężczyzna. - Bez tego wózka nie mogę się ruszyć z domu - opowiada.
Patrz też: Rafał Jackiewicz boksuje dla ciężko chorej Róży
Tradycyjny wózek inwalidzki panu Arkowi nie pomoże, bo ma on zbyt słabe ręce, by napędzać jego koła. Na nowy z PFRON, dopóki trwa śledztwo w sprawie kradzieży, też liczyć nie może. A może w bezdusznym złodzieju obudzi się sumienie i odda, co ukradł?