Marcin i Katarzyna P. podejrzani są o oszukanie 19 tysięcy osób na kwotę 850 mln zł. Grozi im aż do 15 lat więzienia. Oboje od ponad dwóch lat przebywają w aresztach. On - w Piotrkowie Trybunalskim, ona do niedawna przebywała w Zakładzie Karnym nr 1 w Łodzi. To tam doszło do poczęcia dziecka. Ojcem jest jeden ze strażników, który miał nadzorować Katarzynę P.
Kilka miesięcy temu kobieta została przeniesiona do więzienia dla kobiet w ciąży i matek z dziećmi w Grudziądzu. Tam urodziła dziecko.
Zobacz: Wybory 2015. Wnuk reklamował Kopacz, mąż modlił się za Szydło
Po wybuchu skandalu od pracy odsunięty został dyrektor Zakładu Karnego nr 1 w Łodzi Grzegorz Leśniewicz, któremu zarzucono brak nadzoru nad jednostką. Ojciec dziecka pracuje tam dalej. Dlaczego? Bartłomiej Turbiarz, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej, lakonicznie informuje jedynie, że: "W wyniku stwierdzonych nieprawidłowości w sposobie pełnienia służby wszczętych zostało 10 postępowań dyscyplinarnych, 6 funkcjonariuszom wymierzono kary dyscyplinarne, jedno z postępowań nie zostało jeszcze zakończone". - Czy to jedno postępowanie w toku dotyczy ojca dziecka? - pytamy. - Więcej w tej sprawie nie mamy do dodania.
Również prokuratura, która prowadzi śledztwo w sprawie ewentualnego przekroczenia uprawnień przez strażnika, podkreśla, że jest ono cały czas w toku.
Jak się dowiedzieliśmy, brak konsekwencji dla klawisza wynika z postawy Katarzyny P., która nie chce ujawnić, kto jest ojcem dziecka. - Bez badań DNA, bez oficjalnego dokumentu potwierdzającego ojcostwo, nie można wyciągać konsekwencji wobec domniemanego ojca - usłyszeliśmy od pracowników służby więziennej.